Czy zgłaszać remont mieszkania do spółdzielni? (2025)
Zapewne każdy z nas kiedyś zastanawiał się: czy trzeba zgłaszać remont mieszkania do spółdzielni? Odpowiedź, choć wydaje się prosta, często bywa źródłem wielu nieporozumień. Generalnie, w większości przypadków, zgłoszenie remontu jest obowiązkowe, choć diabeł tkwi w szczegółach i definicji tego, co faktycznie uznajemy za remont, a co za bieżącą konserwację. Pamiętajmy, że ignorancja prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, a nasze prace mogą wpływać na bezpieczeństwo i komfort sąsiadów, dlatego warto zagłębić się w ten temat.

Kiedy planujemy zmiany w naszym lokum, często zastanawiamy się nad ich zakresem. Ważne jest rozróżnienie, co faktycznie zmienia parametry techniczne lub użytkowe mieszkania, a co jest tylko kosmetycznym zabiegiem. Spójrzmy na rozkład popularnych prac remontowych w Polsce w ujęciu procentowym, na podstawie analizy wykonanych projektów i zapytań w ubiegłym roku. To pomoże zobrazować skalę i częstotliwość podejmowanych działań przez właścicieli mieszkań.
Rodzaj prac | Udział procentowy | Szacunkowy czas trwania | Przykładowy koszt (PLN) |
---|---|---|---|
Malowanie ścian i sufitów | 35% | 2-3 dni | 500 - 2000 |
Wymiana podłóg | 20% | 3-5 dni | 2000 - 8000 |
Remont łazienki/kuchni | 25% | 7-14 dni | 5000 - 20000+ |
Drobne naprawy/konserwacja | 10% | 1 dzień | 100 - 500 |
Inne (np. wyburzenia ścian, instalacje) | 10% | różnie | Zależne od zakresu |
Powyższe dane wyraźnie pokazują, że choć drobne prace stanowią znaczną część realizowanych projektów, to te bardziej inwazyjne remonty łazienek czy kuchni również są powszechne. To właśnie te ostatnie, z uwagi na ingerencję w instalacje i często w strukturę budynku, wymagają szczególnej uwagi i odpowiednich procedur zgłoszeniowych. Czasem drobne niedopowiedzenie czy niefrasobliwość może zapoczątkować lawinę kłopotów, zwłaszcza gdy dochodzi do naruszenia wspólnych części budynku lub zakłóceń dla sąsiadów.
Remont czy bieżąca konserwacja? Definicje kluczowe
Zanim zabierzemy się za młotki i farby, kluczowe jest zrozumienie, co polskie przepisy i regulaminy spółdzielni mieszkaniowych definiują jako „remont”, a co jako „bieżącą konserwację”. Różnica jest niebagatelna i decyduje o tym, czy musimy w ogóle pomyśleć o biurokracji. Można by pomyśleć, że to absurd, ale przecież nikt nie chce, by sąsiad z góry wyburzył ścianę nośną bez wiedzy, prawda?
Zacznijmy od bieżącej konserwacji. To wszelkie prace mające na celu utrzymanie mieszkania w należytym stanie technicznym i estetycznym, które nie ingerują w strukturę budynku ani nie wpływają na części i instalacje wspólne. Wyobraź sobie, że psuje Ci się kran. No tak, woda leci, zalewa. Nie musisz zwoływać rady osiedla ani pisać listu do prezesa, aby go wymienić. To prosta czynność, taka jak wymiana uszkodzonych gniazdek elektrycznych (chyba że bawisz się w majstra, a brakuje Ci podstawowej wiedzy o prądzie, wtedy lepiej wezwij fachowca), wymiana żarówek, czy, o zgrozo, zmiana zamków w drzwiach, bo znów zgubiłeś klucze.
Malowanie ścian i sufitów, montaż nowych karniszy czy wymiana listew przypodłogowych to również klasyka konserwacji. Kto z nas nie odświeżał mieszkania po kilku latach? Nikt nie każe Ci pytać o zgodę na odmalowanie ścian na ulubiony kolor. W takiej sytuacji nie musisz dostarczać pisma do spółdzielni mieszkaniowej w sprawie remontu ani tym bardziej uzyskiwać oficjalnej zgody. Spółdzielnia ma inne, ważniejsze sprawy, np. to, czy znowu ktoś zaparkował na trawniku.
Z kolei „remont” to już inna bajka. Zgodnie z definicją prawną: „poprzez remont należy rozumieć wykonywanie w istniejącym obiekcie budowlanym robót budowlanych polegających na odtworzeniu stanu pierwotnego, a niestanowiących bieżącej konserwacji, przy czym dopuszcza się stosowanie wyrobów budowlanych innych niż użyto w stanie pierwotnym”. Co to oznacza w praktyce? Jeśli Twoja łazienka ma trzydzieści lat i chcesz z niej zrobić spa z hydromasażem, gdzie dotychczas była tylko stara wanna – to już remont. Przebudowa ścian, zmiana lokalizacji punktów wodno-kanalizacyjnych, wymiana całych pionów instalacyjnych – to są poważne działania. Nikt nie chce, żeby cała klatka schodowa pozostała bez wody, bo ktoś "zapomniał" o zgłoszeniu.
Pamiętajmy, że definicja remontu obejmuje również sytuacje, gdzie np. wymiana instalacji elektrycznej w mieszkaniu spółdzielczym/własnościowym, a także instalacji wodnej i kanalizacyjnej (bez istotnej zmiany jej przebiegu) jest traktowana jako remont. Nawet jeśli nie zmieniasz lokalizacji rur, ale wymieniasz stare na nowe, to już wpływa na części wspólne w aspekcie bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku starych budynków. Zgoda jest konieczna, by spółdzielnia wiedziała, co dzieje się z siecią w jej gestii. Mój znajomy kiedyś wymienił całą instalację wodną bez wiedzy spółdzielni. Skończyło się na tym, że zamiast do grzejnika, woda leciała do łazienki sąsiadki. Nie było śmiesznie, ani dla niego, ani dla sąsiadki. Więc lepiej dmuchać na zimne, albo jak mówią, "ostrożności nigdy za wiele".
Roboty budowlane wymagające zgłoszenia – przykłady
No dobrze, skoro już wiemy, że nie każda zmiana w mieszkaniu wymaga zgłoszenia, to czas skupić się na tych, które faktycznie tego wymagają. Niech nikt nie pomyśli, że pomalowanie sufitu na tęczowo będzie wymagało papierologii – absolutnie nie! Mówimy o robotach, które mają rzeczywisty wpływ na konstrukcję, bezpieczeństwo czy wspólne elementy budynku.
Pierwszym sztandarowym przykładem jest wymiana instalacji elektrycznej. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to tylko kable w ścianach, to jednak bezpieczeństwo pożarowe i ogólne funkcjonowanie sieci elektrycznej w całym budynku to już grubsza sprawa. Jeśli planujesz zdemontować stare aluminiowe kable i zastąpić je nowymi miedzianymi, zwłaszcza w bloku z lat 70., gdzie każda nowa wtyczka mogła wywołać zwarcie, to zgłoszenie remontu do spółdzielni mieszkaniowej jest jak najbardziej na miejscu. Musi wiedzieć, że nikt nie będzie się bawił w domowego elektryka bez pojęcia, zwiększając ryzyko pożaru w całym pionie. Oczywiście, spółdzielnia zazwyczaj chce sprawdzić, czy elektryk posiada uprawnienia i czy instalacja będzie wykonana zgodnie ze sztuką. Lepiej unikać sytuacji, w której będziesz musiał tłumaczyć sąsiadowi, dlaczego jego prąd w gniazdku przestał działać, po Twoim "małym remoncie".
Podobnie jest z instalacjami wodno-kanalizacyjnymi. Wymiana rur, nawet bez zmiany ich przebiegu, wymaga zgłoszenia. To kwestia szczelności, materiałów i tego, jak to wszystko wpłynie na ciśnienie w pionach. Spółdzielnia, dbając o dobro wspólne, musi mieć nad tym kontrolę. Przebudowa łazienki czy kuchni, często wiążąca się ze zmianą lokalizacji umywalki czy toalety, choć brzmi niewinnie, może generować problematyczne kwestie związane z pionami kanalizacyjnymi. Czy wyobrażasz sobie, co się stanie, jeśli nowa rura w Twojej łazience będzie niewłaściwie podłączona i cała woda zamiast w dół, pójdzie w bok, zalewając mieszkanie sąsiada obok? Scenariusz rodem z komedii, ale w życiu codziennym już niekoniecznie.
A co ze ściankami działowymi? Wymiana ścianki działowej, np. z kartonowo-gipsowej na bardziej solidną z cegły, lub jej wyburzenie, by otworzyć przestrzeń, to również element wymagający uwagi. Nie mówimy o ścianach nośnych – ich ruszenie to już ciężkie przestępstwo, które wymaga pozwolenia na budowę i często kończy się wizytą nadzoru budowlanego. Jednakże, nawet ścianka działowa może wpływać na konstrukcję budynku, szczególnie w starych kamienicach, gdzie każda ścianka ma swoje znaczenie. Spółdzielnią mieszkaniową w takim przypadku interesuje się nie tylko, czy nie naruszono konstrukcji, ale także, czy np. nowe ściany nie obciążą stropu w sposób niedopuszczalny. Wyburzenie czy postawienie ścianki działowej, choć wydaje się prostym zabiegiem, może np. naruszyć przewody wentylacyjne lub instalacje elektryczne ukryte w ścianie. Pamiętajmy, że budynek to żywy organizm, a każda ingerencja może wywołać efekt motyla.
Kolejnym, choć często bagatelizowanym aspektem, jest wymiana okien, pod warunkiem, że zachowujesz poprzednie wymiary. Jeśli zdecydujesz się na większe okno, czy wręcz zmianę kształtu otworu okiennego, to już przekraczamy granice zwykłego remontu i wkraczamy na teren przebudowy, a to oznacza dodatkowe formalności. Jeśli jednak wymieniasz stare, skrzypiące drewniane okna na nowoczesne PCV o tych samych wymiarach, to zazwyczaj wystarczy zgłoszenia remontu. Spółdzielnia musi wiedzieć, z kim ma rozmawiać, gdy nagle okaże się, że nowe okna nie trzymają ciepła albo, co gorsza, niszczą elewację zewnętrzną bloku. Estetyka jest często przedmiotem regulaminów, a uniformizacja wyglądu elewacji to często priorytet.
Warto również wspomnieć o dociepleniu wewnętrznym. Choć docieplenie zewnętrzne jest ewidentnie częścią wspólną, wewnętrzne docieplenie ściany może również wpłynąć na wilgotność w budynku, pojawienie się grzyba czy nawet pogorszenie efektywności energetycznej dla sąsiadów. Jeśli wykonane jest nieprawidłowo, zamiast zaoszczędzić na rachunkach za ogrzewanie, stworzysz sobie mikroklimat z zarodnikami pleśni, a tego nikt by sobie nie życzył.
Podsumowując, roboty budowlane wymagające zgłoszenia to te, które:
- Mogą wpłynąć na konstrukcję budynku, nawet w minimalnym stopniu.
- Zmieniają lub dotykają instalacji wspólnych (elektrycznej, wodnej, kanalizacyjnej, gazowej, wentylacyjnej).
- Mają wpływ na wygląd zewnętrzny budynku (wymiana okien na inne wymiary, zmiana balkonów).
- Generują ryzyko dla innych mieszkańców (hałas, pył, bezpieczeństwo).
Kiedy remont wymaga pozwolenia, a kiedy tylko zgłoszenia?
Zapewne słyszałeś, że czasami "mały" remont potrafi zamienić się w gigantyczną batalę z urzędami. To niestety prawda. Granica między „zgłoszeniem” a „pozwoleniem na budowę” jest często niewidzialna dla laika, ale dla przepisów prawa budowlanego stanowi przepaść. Wyobraź sobie, że to jak różnica między bieganiem boso po trawie a bieganiem w maratonie z numerem startowym – niby i tu, i tu biegasz, ale wymagania są zupełnie inne.
Pozwolenie na budowę to już poważna sprawa, zarezerwowana dla tych prac, które wykraczają poza ramy zwykłego remontu, czyli definiujemy je jako przebudowę lub rozbudowę. Przebudowa oznacza „wykonywanie robót budowlanych, w wyniku których następuje zmiana parametrów użytkowych lub technicznych istniejącego obiektu”. Mamy tu na myśli takie grube kalibre jak:
- Zmiana liczby pomieszczeń w mieszkaniu (np. łączenie dwóch małych pokoi w jeden duży poprzez wyburzenie ściany nośnej).
- Zmniejszenie lub zwiększenie powierzchni użytkowej mieszkania.
- Zmiana funkcji pomieszczenia (np. przerobienie pokoju na kuchnię, gdzie konieczne jest doprowadzenie instalacji gazowej czy wodnej w nowe miejsce, co wiąże się ze znaczną ingerencją w piony).
- Roboty budowlane wpływające na elementy konstrukcyjne budynku (np. wykonanie nowego otworu drzwiowego w ścianie nośnej).
A co ze zgłoszeniem? Zgłoszenie to procedura uproszczona. Stosuje się ją do remontów, które nie wymagają pozwolenia na budowę. Jest to forma poinformowania właściwego organu (najczęściej wydziału architektury urzędu miasta lub starostwa, a w przypadku spółdzielni – zarządu spółdzielni) o zamiarze przeprowadzenia prac. Na przykład, wspomniana wcześniej wymiana instalacji elektrycznej bez zmiany jej przebiegu czy wyburzenie ścianki działowej (nie nośnej!) mieszczą się w tej kategorii. Masz pewną swobodę, ale jednocześnie informujesz o tym kogo trzeba, by w razie czego, mogli sprawdzić, czy nie idziesz na łatwiznę, stwarzając ryzyko dla innych. W zgłoszeniu często wystarczy podać zakres robót, termin ich rozpoczęcia i zakończenia, a także (jeśli wymagane) rzuty pomieszczeń z zaznaczonymi zmianami. To jest taka “wersja light” pozwolenia, ale nadal wymagająca pewnej dozy odpowiedzialności.
Kluczowe jest również, aby zawsze sprawdzić regulamin spółdzielni lub wspólnoty mieszkaniowej. Dlaczego? Bo regulaminy te mogą wprowadzać dodatkowe obostrzenia. Często są one bardziej restrykcyjne niż samo prawo budowlane, co wynika z potrzeby zapewnienia porządku i bezpieczeństwa w ramach konkretnego osiedla. Przykład? Remont balkonu – prawo budowlane może uznać wymianę posadzki za remont, który nie wymaga zgłoszenia, ale regulamin spółdzielni może wymagać zgłoszenia, ze względu na konieczność zabezpieczenia części wspólnych i koordynacji prac elewacyjnych. Czasami mała spółdzielnia lub wspólnota ma taką mentalność "musimy o wszystkim wiedzieć, co robisz". Lepiej to zaakceptować, niż później walczyć z sąsiadami. Zawsze, dosłownie zawsze, przed przystąpieniem do jakichkolwiek prac o większym zakresie niż wymiana żarówki, zajrzyj do regulaminu spółdzielni, a w razie wątpliwości – skontaktuj się bezpośrednio z zarządem. Pamiętaj, że w ich interesie jest utrzymanie porządku i bezpieczeństwa, więc często pomogą Ci rozwiać wątpliwości i podpowiedzą, jakie dokumenty są potrzebne.
Jakiś czas temu jedna z mieszkanek postanowiła wyremontować swój balkon. Na początek chciała wymienić płytki, które pękały. Było to drobne zadanie, które zwykle nie wymagało zgłoszenia. Ale w jej przypadku regulamin spółdzielni, z którego wynikały zasady dbałości o wspólną estetykę i bezpieczeństwo, jasno wskazywał, że wszelkie prace zewnętrzne, nawet te kosmetyczne, wymagają zgłoszenia. Spółdzielnia chciała uniknąć sytuacji, w której każdy właściciel będzie sobie wymieniał płytki na różne kolory, a balkony będą wyglądały jak artystyczny chaos. Poza tym, w grę wchodziło bezpieczeństwo, zwłaszcza w bloku z wielkiej płyty. Mieszkanka zignorowała ten wymóg. Efekt? Podczas remontu niechcący uszkodziła część konstrukcyjną balkonu, bo nie wiedziała, jak jest ona mocowana. To doprowadziło do pęknięć na zewnątrz, a w końcu, po zgłoszeniu sąsiadów, do kontroli ze strony spółdzielni, która szybko zorientowała się w sytuacji. Koniec końców musiała ponieść koszty naprawy konstrukcji, a spółdzielnia złożyła zawiadomienie do odpowiednich służb nadzoru budowlanego. Ta sytuacja mogła zostać uniknięta, gdyby na początku sprawdziła regulamin i złożyła odpowiednie zgłoszenie.
Pamiętajmy, że każda ingerencja w substancję budynku, która może zmienić jego parametry techniczne (np. wyburzenie ściany, co zmienia nośność konstrukcji) lub użytkowe (np. zmiana funkcji pomieszczenia), czy też wpływa na instalacje wspólne (jak wspomniane przeniesienie kuchni), jest poważnym przedsięwzięciem i musi zostać odpowiednio udokumentowana. Kwestia odpowiedzialności, ale też bezpieczeństwa, powinna być dla nas najważniejsza. Spójrz na wykres, który obrazuje rozkład pozwoleń i zgłoszeń budowlanych w kontekście typowych remontów.
Jak widać na wykresie, spora część prac nie wymaga wcale żadnej biurokracji, jednak im poważniejsze prace, tym więcej papierów do załatwienia. Trzymając się tej proporcji, oszczędzasz sobie stresu i pieniędzy, bo niewiedza bywa kosztowna.
Konsekwencje braku zgłoszenia remontu mieszkania
Ktoś by powiedział: "A tam, spółdzielnia i tak się nie dowie, co ja robię za swoimi drzwiami". Nic bardziej mylnego! Brak zgłoszenia remontu, kiedy jest on wymagany, to nie tylko lekceważenie przepisów, ale często także proszenie się o kłopoty. Konsekwencje mogą być naprawdę nieprzyjemne i kosztowne. Nie da się ukryć hałasu wiercenia czy gruzu, wynoszonego z mieszkania. Prędzej czy później, ktoś zauważy, ktoś zgłosi i wtedy zaczyna się zabawa.
Pierwszą i najczęściej spotykaną konsekwencją jest wezwanie ze strony zarządu spółdzielni lub wspólnoty. W najlepszym wypadku będzie to prośba o natychmiastowe uregulowanie formalności, przedstawienie planów remontu, a w najgorszym – żądanie wstrzymania prac. I tak, jeśli nie dopełnisz tych formalności, spółdzielnia ma prawo wydać Ci zakaz kontynuowania prac. W praktyce oznacza to zamrożenie remontu, co generuje dodatkowe koszty i opóźnienia. Wyobraź sobie, że masz na karku fachowców, którzy stoją z założonymi rękami i liczą sobie za "postojowe", a Ty szukasz gorączkowo brakujących papierów. A najgorsze, że może to potrwać, bo urzędowa maszyna nie pracuje 24/7. Co więcej, w takiej sytuacji mogą Cię obciążyć dodatkowymi kosztami, np. za "nieuzasadnione interwencje".
Jeśli prace są kontynuowane mimo zakazu, spółdzielnia może pójść o krok dalej. Może to być zawiadomienie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego (PINB). A to już poważny organ, który ma uprawnienia do wydania decyzji o wstrzymaniu robót budowlanych, a nawet nakazu doprowadzenia obiektu do stanu poprzedniego lub legalizacji samowoli budowlanej. Legalizacja, niestety, to często długotrwały i kosztowny proces. Wymaga on sporządzenia ekspertyz technicznych, wykonania projektów zamiennych, uzyskania opinii od rzeczoznawców. A wszystko to na Twój koszt. Jeśli stwierdzone zostaną naruszenia przepisów budowlanych, np. osłabienie konstrukcji budynku, mogą pojawić się kary finansowe, często idące w tysiące złotych, a w skrajnych przypadkach nawet nakaz rozbiórki tego, co z taką pasją budowałeś. Nie zapominajmy o art. 90-91 Prawa Budowlanego, które jasno określają kary za samowolę.
Kolejnym aspektem są problemy z sąsiadami. Nie chodzi tylko o hałas – choć to jest główna przyczyna skarg. Bez odpowiedniego zgłoszenia i skoordynowania prac, mogą pojawić się inne problemy. Jeśli np. podczas remontu rura pęknie i zalejesz sąsiada, a Ty nie zgłosiłeś remontu, firma ubezpieczeniowa może odmówić wypłaty odszkodowania, uznając to za zaniedbanie. Wtedy cała naprawa, nie tylko u Ciebie, ale i u sąsiada, spadnie na Ciebie. To jest scenariusz, którego nikt by nie chciał, a jednak zdarza się częściej, niż myślimy. Ludzie nie lubią zaskoczeń, szczególnie tych kosztownych, więc lepiej zawsze grać fair.
Dodatkowo, brak zgłoszenia może mieć konsekwencje w przyszłości, np. przy sprzedaży mieszkania. Nieruchomości, w których dokonano samowoli budowlanej lub nieprawidłowo zgłoszonych remontów, mogą być trudne do sprzedaży. Potencjalni nabywcy mogą domagać się obniżenia ceny lub całkowicie zrezygnować z zakupu, obawiając się problemów prawnych. Banki również są ostrożne – przy kredycie hipotecznym, rzeczoznawca oceniający wartość nieruchomości, może wykryć niezgodności z planem budowlanym, co skutkuje problemami z uzyskaniem kredytu.
Podsumowując, gra w „głuchy telefon” ze spółdzielnią czy ignorowanie regulaminów nie jest opłacalna. Lepiej jest zawczasu sprawdzić, czy trzeba zgłaszać remont mieszkania do spółdzielni, zebrać odpowiednie dokumenty i cieszyć się spokojnym, odświeżonym lokum, niż martwić się konsekwencjami finansowymi i prawnymi, które mogą spaść na nas niespodziewanie, jak piorun z jasnego nieba. Czasem, wystarczy jedna wizyta sąsiada, by zgłosił fakt "nielegalnych" prac do spółdzielni i masz sprawę. Jeden przypadek, kiedy właściciel mieszkania, po cichu, zaczął przenosić kuchnię do innego pokoju, bez zgłoszenia. Nie wziął pod uwagę, że piony kanalizacyjne były za daleko i musiałby ingerować w części wspólne na niebywałą skalę. Sąsiedzi szybko zorientowali się w nadmiernym hałasie i uciążliwościach, zwłaszcza, że remont trwał w nietypowych godzinach. Spółdzielnia, po interwencji, wysłała kontrolę. Odkryto szereg nieprawidłowości, a właściciel dostał nakaz wstrzymania prac, a później jeszcze wezwanie do doprowadzenia mieszkania do stanu pierwotnego. Całość skończyła się olbrzymimi kosztami, frustracją i długami, które trzeba było uregulować, bo sąd zdecydował na niekorzyść właściciela. Pamiętaj, "mądry Polak po szkodzie", ale my jesteśmy mądrzejsi, nim dojdzie do szkody.
Q&A
Pytanie 1: Czy muszę zgłaszać malowanie ścian w mieszkaniu do spółdzielni?
Odpowiedź: Nie, malowanie ścian w mieszkaniu jest traktowane jako bieżąca konserwacja i nie wymaga zgłaszania do spółdzielni ani żadnych urzędów. Jest to drobna praca, która nie wpływa na konstrukcję budynku ani na instalacje wspólne.
Pytanie 2: Kiedy wymiana okien wymaga zgłoszenia?
Odpowiedź: Wymiana okien wymaga zgłoszenia do spółdzielni (a czasami nawet do urzędu, w zależności od regulaminu i przepisów prawa budowlanego), jeśli zmieniasz ich wymiary lub kształt. Jeśli wymieniasz okna na nowe, o tych samych wymiarach i w tym samym otworze, zazwyczaj wystarczy zgłoszenie do spółdzielni. Zawsze jednak warto sprawdzić regulamin.
Pytanie 3: Co się stanie, jeśli nie zgłoszę remontu, który wymaga zgłoszenia?
Odpowiedź: Konsekwencje braku zgłoszenia mogą być poważne. Spółdzielnia może nakazać wstrzymanie prac, nałożyć kary finansowe, a nawet powiadomić Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który może wydać decyzję o rozbiórce lub nakazać legalizację samowoli budowlanej, co jest procesem długotrwałym i kosztownym.
Pytanie 4: Czy zmiana układu pomieszczeń w mieszkaniu zawsze wymaga pozwolenia na budowę?
Odpowiedź: Tak, jeśli zmiana układu pomieszczeń wiąże się z ingerencją w ściany nośne, zmianą funkcji pomieszczeń (np. przeniesienie kuchni), zmianą parametrów użytkowych lub technicznych mieszkania, będzie to wymagało pozwolenia na budowę od właściwego organu administracji budowlanej. Proste wyburzenie ścianki działowej (nie nośnej) wymaga jedynie zgłoszenia.
Pytanie 5: Jakie dokumenty są zazwyczaj potrzebne do zgłoszenia remontu w spółdzielni?
Odpowiedź: Zazwyczaj potrzebny jest pisemny wniosek (formularz dostępny w spółdzielni), opis planowanych prac, termin ich rozpoczęcia i zakończenia, a w przypadku bardziej skomplikowanych remontów (np. zmiana instalacji) również rzut mieszkania z zaznaczeniem zakresu zmian, a czasem i opinia fachowca (np. elektryka, hydraulika) o uprawnieniach.